Byli razem przez pół wieku. Historia miłości Henryki i Franciszka Pieczków wzrusza do dziś
Miłość od pierwszego wejrzenia
Spotkali się w zupełnie przypadkowych okolicznościach na początku lat 50. XX wieku. Henryka Pieczka, wówczas studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, nie spodziewała się, że krótka rozmowa przy skrzynce z korkami zmieni jej życie na zawsze. Franciszek Pieczka, starszy od niej o pięć lat, od razu stracił głowę dla urodziwej dziewczyny. „To była miłość od pierwszego wejrzenia” – wspominał po latach aktor, który w tamtym czasie kończył warszawską szkołę teatralną. Henryka początkowo nie była skora do współpracy – gdy Franciszek zaproponował pomoc w naprawie światła w akademiku „Dziekanka”, odmówiła. Mimo to ich uczucie rozkwitło błyskawicznie.
Życie u boku przyszłej gwiazdy
W 1954 roku Franciszek i Henryka Pieczkowie wzięli ślub. Para nie miała łatwego startu – aktor otrzymał angaż w Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze, a młoda małżonka zdecydowała się na przeprowadzkę, choć wcześniej planowała wrócić do Francji, gdzie się wychowała. Zamieszkali w skromnym pokoju służbowym, a ich pierwsze małżeńskie łóżko było… rekwizytem teatralnym. Mimo trudnych warunków oboje zachowali pogodę ducha. Henryka szybko dostosowała się do nowej roli, wspierając męża w jego artystycznych aspiracjach.
Oparcie dla męża i matczyna miłość
Dwa lata po ślubie na świat przyszła ich pierwsza córka, Ilona. Henryka poświęciła się rodzinie, rezygnując z własnych ambicji zawodowych, by Franciszek mógł w pełni rozwijać karierę. Aktor wielokrotnie podkreślał, jak wiele zawdzięczał żonie. „Bardzo dużo jej zawdzięczam. Ona była powściągliwa ze swoimi chceniami, wyrozumiała i akceptująca” – mówił w jednym z wywiadów. W 1972 roku, po 16 latach od narodzin córki, rodzina powiększyła się o syna, Piotra. Jego przedwczesne narodziny były trudnym doświadczeniem, ale szczęśliwie malec wyszedł z niego obronną ręką. Henryka, choć miała już wtedy około 40 lat, z oddaniem zajęła się wychowaniem dzieci.
Dom w Falenicy – oaza spokoju
W połowie lat 60. Pieczkowie przenieśli się do podwarszawskiej Falenicy. Ich dom otoczony pięknym ogrodem stał się prawdziwą oazą spokoju. Henryka z radością przyjmowała tu grono przyjaciół, wśród których byli także koledzy męża ze świata filmu i teatru. Choć Franciszek zdobywał coraz większą popularność, zachowali rodzinne ciepło i skromność. Henryka Pieczka nigdy nie zabiegała o rozgłos, woląc pozostawać w cieniu męża. „Nie interesowała mnie sława. Ważne, że mamy siebie nawzajem” – mówiła podobno bliskim.
Pożegnanie tuż przed złotymi godami
W 2004 roku, na kilka miesięcy przed planowanymi obchodami 50. rocznicy ślubu, Henryka Pieczka zmarła po ciężkiej chorobie. Jej odejście było dla męża ogromnym ciosem. „Po tak długim wspólnym życiu to kataklizm. Na każdym kroku widzę jej rękę” – wyznał po latach aktor. Nigdy nie pogodził się z utratą ukochanej żony. Do końca życia wspominał, jak bardzo żałował, że nie mówił jej częściej o miłości. „Każdego dnia powinniśmy sobie mówić, że się kochamy. Czas szybko mija i nie wraca” – podkreślał z żalem.
Spotkanie „po drugiej stronie”
Franciszek Pieczka przeżył żonę o 18 lat. W ostatnich wywiadach wyznał, że nie boi się śmierci i wierzy, że spotka Henrykę w innym świecie. „Może już przygotowała dla mnie jakieś przyjęcie? To by było fantastyczne” – przekonywał z uśmiechem. Spełnił też obietnicę, którą jej złożył – nie poddał się rozpaczy i kontynuował pracę aktorską, grając niemal do końca życia. Gdy odszedł 23 września 2022 roku, rodzina pochowała go obok żony na cmentarzu w Aleksandrowie, łącząc ich po śmierci tak, jak byli złączeni za życia – miłością, która przetrwała wszystko.
Dziedzictwo Henryki Pieczki
Jej historia to opowieść o cichej sile, oddaniu i poświęceniu. Chociaż nie stała w blasku reflektorów jak jej mąż, to właśnie jej wsparcie pozwoliło Franciszkowi Pieczce osiągnąć wielkość. Pozostawiła po sobie nie tylko kochającą rodzinę, ale także przykład związku, w którym partnerska miłość i wzajemny szacunek były najważniejsze. Nawet po latach jej postawa inspiruje – jako kobieta, która potrafiła kochać bezwarunkowo, a jednocześnie zachować własną tożsamość.
