Josh Hartnett: Od gwiazdy Hollywood do świadomego wyboru ról

Wczesne lata i początki kariery Josha Hartnetta

Joshua Daniel Hartnett urodził się 21 lipca 1978 roku w Saint Paul w stanie Minnesota. Jego dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych – po rozwodzie rodziców wychowywał się głównie z ojcem i macochą. Już w szkole średniej zainteresował się aktorstwem, grając Huckleberry’ego Finna w szkolnym przedstawieniu. Po kontuzji kolana, która przekreśliła jego marzenia o karierze futbolisty, skupił się na aktorstwie, uczęszczając do Youth Performance Company w Minneapolis.

Pierwsze kroki w branży filmowej stawiał w drugoplanowych rolach, ale już w 1998 roku zwrócił na siebie uwagę jako syn Laurie Strode (Jamie Lee Curtis) w horrorze Halloween: 20 lat później. Josh Hartnett szybko stał się jednym z najbardziej obiecujących młodych aktorów, a magazyn „Teen People” umieścił go na liście „21 najgorętszych gwiazd poniżej 21 roku życia”.

Przełomowa rola w „Pearl Harbor” i status gwiazdy

Prawdziwy przełom w karierze Hartnetta przyszedł w 2001 roku, gdy zagrał kapitana Danny’ego Walkera w głośnym filmie Michaela Baya Pearl Harbor. Choć produkcja spotkała się z mieszanymi recenzjami, Josh Hartnett stał się ikoną popkultury, a jego twarz zdobiła okładki „Vanity Fair”, „GQ” i „Entertainment Weekly”. W tamtym czasie był uważany za jednego z największych amantów Hollywood, a media często określały go mianem „łamacza niewieścich serc”.

Mimo sukcesu, aktor nie czuł się komfortowo w roli gwiazdy blockbusterów. W wywiadach przyznawał, że nie chce być postrzegany wyłącznie przez pryzmat swojej urody. – Branża miała konkretny pomysł na osoby, które mogły się przysłużyć wynikom box office. Dlatego tak często mnie szufladkowano – mówił w rozmowie z „The Independent”.

Odmowa roli Batmana i świadome wybory artystyczne

W połowie lat 2000. Josh Hartnett zaczął świadomie unikać wielkich produkcji, rezygnując m.in. z roli Batmana w trylogii Christophera Nolana. – Patrzyli na mnie, jakbym właśnie odgryzł rękę, która mnie karmi – wspominał w „The Guardian”. Jego decyzja spotkała się z niezrozumieniem w branży, ale dla aktora ważniejsze było uniknięcie artystycznej stagnacji.

Przeczytaj więcej  Michał Danilczuk: Kariera taneczna i życie prywatne

Zamiast tego wybierał role w niezależnych filmach, takich jak Przychodzę z deszczem czy Ach, Lucy, gdzie mógł eksperymentować z różnorodnymi postaciami. Choć nie osiągał już tak spektakularnych sukcesów komercyjnych, jego kariera nabrała głębi, a krytycy docenili jego wszechstronność.

Życie prywatne i rodzinne Josha Hartnett

W 2011 roku Josh Hartnett związał się z brytyjską aktorką Tamsin Egerton, z którą w 2021 roku wziął ślub. Para ma trójkę dzieci: córki Thisbe (ur. 2015) i Roxannę (ur. 2017) oraz trzecie dziecko, którego imię nie zostało ujawnione. Aktor od lat mieszka na angielskiej wsi, z dala od hollywoodzkiego zgiełku. – Sukcesy są super, ale w pionie utrzyma cię tylko wspólnota. Potrzebowałem znaleźć swoje plemię – mówił w wywiadzie dla „Interview”.

Powrót do wielkiego ekranu: „Oppenheimer” i nowe projekty

W 2023 roku Josh Hartnett powrócił do mainstreamowego kina, grając w oscarowym Oppenheimerze Christophera Nolana. Jego udział w filmie potwierdził, że wciąż jest cenionym aktorem, który potrafi odnaleźć się zarówno w kameralnych, jak i wielkich produkcjach.

Równolegle można go było zobaczyć w serialu Misiek (The Bear), gdzie wcielił się w niewielką, ale zapadającą w pamięć rolę. W 2024 roku wystąpił również w thrillerze Pułapka M. Nighta Shyamalana, grając psychopatycznego zabójcę.

Josh Hartnett dziś: Lekcje sławy i nowe wyzwania

Dziś Josh Hartnett to aktor, który świadomie balansuje między kinem niezależnym a komercyjnym. Jego historia to opowieść o człowieku, który odrzucił presję sławy, by znaleźć artystyczną wolność. – Mam dzieci i chciałem zbudować dla nich coś bardziej solidnego. Ten przemysł traktuje cię lepiej, gdy grasz w wielkich hitach, ale ja nie chciałem być więźniem własnego wizerunku – podsumował w jednym z wywiadów.

Jego powrót na duży ekran pokazuje, że w Hollywood wciąż jest miejsce dla aktorów, którzy nie boją się iść pod prąd. A Josh Hartnett udowadnia, że czasem warto zrezygnować z błyskotek, by zachować autentyczność.